Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi theli z miasteczka Skierniewice. Mam przejechane 14322.00 kilometrów w tym 4633.15 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 54909 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy theli.bikestats.pl
  • DST 54.10km
  • Teren 24.00km
  • Czas 02:54
  • VAVG 18.66km/h
  • VMAX 47.30km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • HRmax 182 ( 94%)
  • HRavg 131 ( 67%)
  • Kalorie 4199kcal
  • Podjazdy 412m
  • Sprzęt Santa Cruz Blur LT
  • Aktywność Jazda na rowerze

H41 Lipnica

Sobota, 16 kwietnia 2011 · dodano: 18.04.2011 | Komentarze 26

"Leżę i widzę korony drzew i przebijające się przez nie błękit nieba. Śnię czy co? Po chwili świadomość wraca wraz z rwącym bólem w nodze. Podnoszę się, siadam i patrzę przed siebie ale widzę tylko mokrą ścieżkę. Czy ja jechałem na rowerze? Wstaję, boli mnie kolano. Ociekam wodą, w butach potop, plecak płynie, rękawice zmieniły kolor na czarny i wagę x4. Odwracam się. W strumyku leży rower. Pojękując wyciągam go. Sprawdzam czy wszystko jest ok. Nie jest. Przerzutkę tylną mam przy przedniej. Oglądam i nie wygląda dobrze. Zmieliło ją. Czy SC ma hak? Zadrżałem. Uff...ma. Rama cała, hak zerwany. Licznik. Gdzie mój licznik??? Wyrwało go wraz z podstawką. Rozglądam się ale nic nie widzę. Wchodzę do strumienia i łowię. Jest. Licznik odleciał z podstawką. Mocuję go. Działa? Działa. Ale nie wykrywa sensora prędkości. Nie wykrywa bo go nie ma. Wyrwało go z amortyzatora. Zostały tylko plastiki mocowania. Nurkuję rękami w strumyku ale sensora nie znajduję. Wychodzę z okolic jeziora na drogę. Oglądam nogę - nie wygląda za dobrze. Kolano spuchnięte i to akurat to, którego kontuzję leczyłem w zeszłym sezonie. Próbuję rozpiąć łańcuch, pozbyć się przerzutki, skrócić i spiąć. Nic z tego - łańcuch też się pogiął i nie daje się założyć na zębatki. Poza tym nie jestem w stanie zgiąć nogi więc o jeździe mogę zapomnieć. Jestem ok. 25km od bazy. Chcę dzwonić do organizatorów z prośbą o ściągnięcie. Nie mam zasięgu. Kuśtykam jakieś 2km do najbliższego asfaltu. Tam w końcu dodzwaniam się i obiecują pomóc. Kuśtykam wzdłuż asfaltu jeszcze jakiś kilometr ale dalej nie widzę sensu - noga za mocno boli a uszkodzony rower zaczyna mi ciążyć. Rozkładam się na przystanku PKS. Po ok. 40 min. pojawia się samochód orgów."





Komentarze
theli
| 10:39 piątek, 22 kwietnia 2011 | linkuj No tak, tylko wynik był bezpośrednim pokłosiem mojej rozwałki. Niemniej dno zostało osiągnięte, teraz czas na szczyty :D
chrisEM
| 10:05 piątek, 22 kwietnia 2011 | linkuj yyyy, chodziło mnie o wyniki na Harpie :)
To że się można konkretniej załatwić na rowerze to wiem. Z autopsji niestety. :)
Ty to na cztery łapy spadłeś, chociaż njusy początkowo były takie że myślałem, że się pod samochód władowałeś.
theli
| 08:51 piątek, 22 kwietnia 2011 | linkuj Cóż, wypadki chodzą po ludziach. I tak na tyle km ile w życiu nabiłem na rowerze los łaskawie się ze mną obchodził. Nie zgodzę się co do jednego - zawsze może być gorzej, np. tak: http://dawko.bikestats.pl/459920,Tell-me-why-I-dont-like-mondays.html
chrisEM
| 08:36 piątek, 22 kwietnia 2011 | linkuj Nigdy nie pisałem że te Trąbki to wynik pozytywny.
On był/jest przez nas nie pobity! Pierwszy wyjazd, oderwanie granatem od biurka, postoje, pogawędki, Ciuchy o wymiarach żagla, żadnych bajerów, pulsometrów, spd itp. Odwadniający się towarzysz, którego musiałem w końcu porzucić ;). A z tym zabezpieczaniem tyłów, no cóż :) chyba zostałeś liderem naszej grupy na tym harpie. Hasło które kiedyś rzuciłem "Los Maruderos - jesteśmy za wami" nabrało szczególnej aktualności. :) Teraz w zasadzie może być już tylko lepiej. Czego nam wszystkim życzę. Have fun!
theli
| 08:04 piątek, 22 kwietnia 2011 | linkuj No i super, że zmieniłeś ton i już nie czujesz się wielkim wygranym :) Ja nim się na pewno nie czułem zważywszy okoliczności i to, że przejechałem łącznie ponad tysiąc km samochodem, żeby się wypieprzyć gdzieś w krzakach na Kaszubach na samym początku rajdu ;)
Co do cienizny, nie na darmo tytułujemy się LosMaruderos :D Nazwa zobowiązuje a jak dobrze pamiętam "przyrzekaliśmy" kiedyś dobrze zabezpieczać tyły imprez, w których startujemy :)) I tak bym nieśmiało sugerował, że ten wynik z Trąbek nadal należy do naszej cienizny i wyciąganie go jako przykładu pozytywnego wyniku w szerszym gronie niż LM może być zabawne dla ~40% zawodników (w tym kobiet), którzy Ciebie (i nas też) wtedy objechali :D

Mokrego jajka Kolego! I więcej pozytywnego myślenia.
chrisEM
| 07:36 piątek, 22 kwietnia 2011 | linkuj Bluźnisz chłopcze i nie wiesz co piszesz.
Nigdy nie oddawałem walkowerem zakładów z Tobą mistrzu.
W przeciwieństwie do... (2x100) Się kłania. ;)
Słowa bym nie napisał, gdybyś wcześniej szacunek okazał kolegom rowerzystom.
Ale mistrzu już w połowie marca wytypował kto będzie wąsy nosił. Prawda?
A te wąsy to powinniśmy obaj nosić.

ps. I cieszę się że przyznałeś że mój wynik z Trąbek (nie koło 100 ale 90 - dokładnie 88 :) )od lat dokładnie od 8 edycji, obnaża naszą cieniznę.
ps równaj chłopie równaj do najlepszych, również w słowie. I tego i laurów wszelakich Ci przed świetami życzę. Buziaki
theli
| 23:21 czwartek, 21 kwietnia 2011 | linkuj Kris: delykatnie zasugeruję żebyś spierd...z mojego bloga z takimi wycieczkami osobistymi. Jak już rzucasz inwektywami to czy sam nie jesteś fiutem w obliczu tego, że najpierw się zakładasz (żadnych wymówek) a potem dorabiasz ideologię do niekorzystnej dla siebie sytuacji? Po ce-cha zakładasz się, zarzekasz, że ŻADNYCH WYJĄTKÓW a potem rzucasz mi tutaj stos wymówek? Miała być przednia zabawa z tego "wonsa", kupa śmiechu a siejesz teraz ferment i prowokujesz kłótnię. Po ce-cha? Nie chciałeś się pobawić na Harpie to Twoja sprawa (nie nam wnikać w powody - nie jesteśmy Twoimi niańkami). Nie Tobie jednak teraz orzekać kto wygrał a kto przegrał, nieobecni głosu nie mają. Jak już się tak trzymasz "regulaminów" to jakoś nie widzę Ciebie przede mną na liście a nie było mowy o tym, że "kto wystartuje" a "kto ostatni" - nie pojechałeś, oddałeś zakład walkowerem. To chyba jasne, że nie jesteś tutaj wygranym.
PS. Mogłem nie jechać to Bart jako wygrany-przegrany zapuszczałby wonsa, nie? Paranoja z takim myśleniem :)) Albo inaczej: nie byłem klasyfikowany więc jakby mnie nie było! Haha. Kolo, zapuszczaj wonsa :)))))
PS2. Nie zamierzam równać Kolego do Ciebie - mam inne, znacznie lepsze wzorce do równania. Nie pochlebiaj sobie za bardzo bo ten wynik z Trąbek w okolicach setnego miejsca obnażał naszą niemoc (przez lata) a nie Twoją wielkość czy to kolarza czy orientalisty :)) Także trochę pokory z tym wywyższaniem się.
PS3. Spuść trochę ciśnienie na rowerze a nie w necie bo chyba podchodzisz do życia zbyt
poważnie a ludzie przez takie coś paradoksalnie poważnie Ciebie przestają traktować.
PS4. Nadal nie czytasz ze zrozumieniem. Napisałem wyraźnie: "do soboty nie ma niepasteryzowanych bączków więc musisz się wstrzymać :)" Dosłowny cytat. Od kiedy się do nas nie odzywasz obrażony (przepraszam, zarobiony)? Od 2 tygodni. Bączki są i czekają od zeszłej soboty więc bez insynuacji tu proszę.

Z pozdrowieniami :) I wyluzuj chłopie albo zamilknij :)
chrisEM
| 20:53 czwartek, 21 kwietnia 2011 | linkuj Radosław nie bądź fiut i nie gadaj że zdezerterowałem bo doskonale wiesz dlaczego nie pojechałem. A ty się z gąską witałeś już miesiąc wcześniej i co? Pokarało cię za tą butę.
Gdzie pisałeś że mnie piwo oczekuje? Napisałeś że w sklepie nie ma czy coś takiego.
Nie daje znaku życia bo walczę z robotą na kilku frontach, więc nie pisz kocopołów koleś.
Tradycyjnie zasłonę dymną robisz.
Zakład był kto będzie ostatni i patrzymy na listę a tam na końcu listy
Walentowski, Kot, Wiśniewski, Żelazko, Kowalewski, Trzebiatowski, Gruca, Rewerenda, Ruzik, Mróz, Drożdż, Hudy, Block, Herc, Giczela, Idziński. No jakby tego nie czytać to po twoim nazwisku moje się nie pojawia :) Więc jesteś ostatni. I wons ci przysługuje, Panie Gąska Wąsatka :). Jak mnie niefart spotkał http://chrisem.bikestats.pl/399547,HARPAGAN-40.html to jechałem do końca i się nie migałem że coś się tam stało. Gratulacje wygranego zakładu złożyłem ci zaraz na mecie, nie wspominając już pewnej edycji Mazovii gdzie Cię mistrzu objechałem ze złamaną ręką. Więc nie pisz mi tu więcej pierdół że się obraziłem i zniknąłem. Bo rowerek wyszykowany był, fryzura zrobiona i gotów byłem zrobić z ciebie Wąsacza. A okazało się to dziecinnie łatwe. Popraw mój wynik z Trąbek (ile to już lat próbujesz?) a będziesz mógł się mądrzyć. Howgh
theli
| 19:09 czwartek, 21 kwietnia 2011 | linkuj To nie ja tym razem zacząłem :) Na forum LM pary z gęby nie puści a tutaj dym robi :)
theli
| 18:50 czwartek, 21 kwietnia 2011 | linkuj Nie moja wina, że się obraziłeś na nas jak dziecko i od paru tygodni nie dajesz znaku życia. Bronksy od ponad tygodnia czekają u mnie w lodówce (pod wycieraczkę Ci ich przynosić nie będę :)) - pisałem na forum ale nie czytamy chyba znów ze zrozumieniem :)
Z tego wonsowego zakładu tak łatwo się nie wywiniesz - nieobecność Ciebie nie usprawiedliwia - miało nie być ŻADNYCH wymówek. Nie było mowy o przechodzeniu na następne zawody więc proszę o nie dorabianie teraz regulaminu do sytuacji :)
Ale spokojnie - wiedziałem jak to wszystko się skończy :) Jeden miesiąc wcześniej zaczął pisać Kronikę przypadków żałosnych (czyli kronikę wymówek w razie czego) a na sam koniec zdezerterował, drugi pięknie zaasekurował się jazdą rekreacyjną z siostrą :) LosWilkos Skierniewiakos pełną gębą :DDDDDD
chrisEM
| 16:54 czwartek, 21 kwietnia 2011 | linkuj No i wszystko się zgadza. I dotyczy startujących. A że nie startowałem, więc w moim przypadku zakład co najwyżej może przejść na następną edycję.
Tak więc Radziu, pokaz żeś mężczyzna, schowaj maszynkę i zrób się na Małysza.
Czy zamierzasz po raz kolejny olać przegrany zakład? Że nie wypomnę Ci poprzedniego :)
http://chrisem.bikestats.pl/449376,Maraton-po-szesciopak.html
i jeszcze cytat samego mistrza
"Bronksy oczywiście postawię (słowo się rzekło) choć nie doprecyzowałem o co mi chodzi ale to już moja wina
Gratuluję bo okazuje się, że spokojnie mogłeś dymać Mega anie Fity."
No i tam jeszcze jedno się zaplątało po drodze, ale to pewnie też już nie pamiętasz ;)
theli
| 16:40 czwartek, 21 kwietnia 2011 | linkuj Kolego Kris, który gdzieś wsiąkł przed Harpem, zacytuję Ciebie: "Nie ma wymówek i pech nie obowiązuje". Skoro tak to czekamy na wypełnienie przez Ciebie zakładu :) Inaczej (znów cytat): "Kto po przegranej nie uzna zakładu ten pedał. Pamiętaj! Wąsy nie hańbią, gejostwo tak."
chrisEM
| 11:43 czwartek, 21 kwietnia 2011 | linkuj Swoją drogą miałeś fart że nie pojechałem :) A już się z gąską miesiąc wcześniej witałeś, że Ci nie będę wypominał epitetów które mi przyszywałeś Panie Wąsacz.
Ale u Radzia to już tak jest, że ważne są te zakłady które wygrał. :)
theli
| 12:25 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj Aaaa...i mam NKL! :))
theli
| 12:24 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj Nie będę Kolo cytował Twoich wpisów na forum LM :) Poza tym nie było tego trzeciego, który się zakładał więc...
roofoos
| 08:50 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj hahahhaha - z jednej strony lipa, ale z drugiej... ufff :)
theli
| 08:29 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj Roofoos: spuszczę na ten temat zasłonę żenującego milczenia ;) Chłopaki chyba wystraszyli się powodzenia u kobiet ("majonc wonsa pod nosem") i jeden nie pojechał w cale, drugi wykręcił się jazdą rekreacyjną z siostrą :) Swoją drogą uratowało mi to dupsko - musiałbym już zapuszczać wiecheć nad warą :)))))
roofoos
| 07:53 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj Ej! A jak wygląda temat wonsa bom - nie ukrywam - ciekaw? :))
roofoos
| 10:56 poniedziałek, 18 kwietnia 2011 | linkuj Było naprawdę fest trudno. Ale zarazem niesamowicie. Polecam ŚLR, mimo, że byłem tylko w Daleszycach, które należą do trasy typu "szybka" :D
theli
| 10:36 poniedziałek, 18 kwietnia 2011 | linkuj Uuuu to ładnie. Gratulacje i szacun za dojechanie do mety. Ja bym się na giga w górach (choćby Świętokrzyskich) nie porwał :)
roofoos
| 10:29 poniedziałek, 18 kwietnia 2011 | linkuj No to dobrze, maszynę się poceruje ;) My czekamy na wyniki - jakby i było na co :D W skrócie: 71km totalnego bólu, ponad 5:30 w siodle. Było wszystko: podjazdy nie do podjechania, zjazdy nie do zjechania (tam wykrzyknik w oznakowaniu ma znaczenie!), mega błoto, kamienie, skałki, single i trochę asfaltu. Jechaliśmy z Exarem razem, na luzie - tam gdzie się dało :) Generalnie noga zweryfikowana, pokazali nam miejsce w szeregu - nie jest to dla nas dystans na tym wyścigu, trzeba jeszcze duuużo kręcić nogą :] No i organizacyjna total-wpadka. Ze względu na masę zgłoszeń przed startem, tenże opóźniony UWAGA! 2h. Wróciliśmy na metę po 18ej :/
theli
| 10:21 poniedziałek, 18 kwietnia 2011 | linkuj Skończyło się na szczęście na stłuczonym mięśniu :) Choć nie wyglądało to na początku dobrze. Rower niestety do remontu - dzisiaj dojrzałem jeszcze połamane zęby w kasecie więc do wymiany cały napęd.
Zjazd był z małej górki ale dołożyłem jeszcze do tego trochę siły. Co się stało - nie wiem dokładnie nadal. Ale mogę podejrzewać, że koło podniosło jakiś patyk, który zmielił przerzutkę i spowodował OTB.
A jak maraton? Nic się nie chwalicie jak było.
roofoos
| 10:12 poniedziałek, 18 kwietnia 2011 | linkuj Uuuu chłopie, "pierdolnąłeś i to zdrowo". Szybkiego powrotu do zdrowia Tobie i maszynie!!
PS: To zjazd jakiś??
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!